Przejdź do głównej zawartości

Zwolnij!

Jak łatwo uprzyjemnić sobie życie, robiąc mniej niż do tej pory?
Chodzą ulicami ludzie
maj przechodzą, lipiec, grudzień...
Zagubieni wśród ulic bram;
przemarznięte grzeją dłonie,
dokądś pędzą, za czymś gonią
i budują wciąż domki z kart. (...)
~Wojciech Bellon, "Bez Słów" 

Historia zwykłego poranka

Dzisiaj trochę po partyzancku, ale chciałem się z Wami czymś podzielić. Wiecie jak to jest, kiedy wstaniecie z łóżka lewą nogą? Choćby nie wiem, co się działo, dzień od samego rana jest spaprany. Sprzedawca w sklepie nie będzie miał reszty, jak na złość zapomnieliście karty, w drodze powrotnej poślizgniecie się na schodach i na dodatek drałując znowu po zakupy złapie Was deszcz... Każdy zna to uczucie złości, kiedy żółć podchodzi do gardła i tylko czeka, żeby rozbryzgnąć na pierwszą osobę, która się nawinie.

Co prawda staram się działać bez zbędnego pośpiechu, ale znowu (jak codziennie rano) depnąłem na pedały, żeby dojechać szybko do pracy. W połowie drogi zdałem sobie sprawę z tego, że nieproporcjonalnie dużo energii wkładam w ten dojazd. Szybko oszacowałem, że nawet jeśli znacznie zmniejszę swój wysiłek i tak bez problemu zdążę przed ósmą... A o to właśnie chodzi, czyż nie? W końcu nie liczy się to, że akurat tego dnia zrobię swoją życiówkę i dojadę w 10,5 zamiast w 12 minut.

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. I akurat, kiedy podjeżdżałem do ostatnich świateł, drogę przeciął mi autobus. Zatrzymał się na przystanku i wysypało się z niego kilkunastu pracowników mojej firmy, w tym jeden z moich kolegów ze szczepu. Ostatnie kilkaset metrów pokonałem dziesiątki razy wolniej niż zwykle, ale za to pogrążony w rozmowie z Krzyśkiem, która nastroiła mnie bardzo pozytywnie na cały dzień.

Oczywiście był to zbieg okoliczności, ale dlaczego nie cieszyć się z drobnostek? Tym bardziej, że ostatecznie i tak zdążyłem dojechać do pracy na czas. 😉

Jak wyglądał początek mojego dnia?

Wcześniej z samego rana okazało się, że poprzedniego dnia zapomniałem przynieść do zamrażarki szpinak, który zamierzałem zjeść na śniadanie z zamrażarki znajdującej się w przechowalni na zewnątrz domu. Kiedy już wyjechałem ze swojej uliczki zorientowałem się, że wczoraj wyciągałem klucze z plecaka i nie mam ich tam, gdzie być powinny - siłą rzeczy musiałem po nie wrócić.

Ale dzięki temu, że wstaję kilkanaście minut wcześniej, wiedziałem że mam na to czas. Co więcej, poranna medytacja i uprawianie codziennej wdzięczności (nie, nie "przesłyszeliście" się, ani ja się nie przejęzyczyłem) wprawiły mnie w lepszy nastrój, którego te drobnostki nie rozbiły, a w którym umocowała mnie wspomniana rozmowa. Jeśli zwalniamy i skupiamy się na pozytywnych rzeczach, te negatywne po prostu po nas spływają. 😊

Dlaczego więc nie poświęcić pięciu minut snu dla trzech głębszych oddechów i dobrego humoru na cały dzień?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy

Dwie rzeczy dają duszy największą siłę: wierność prawdzie i wiara w siebie. ~Seneka Starszy Jedną z pierwszych rzeczy, które pojawiły się na mojej liście "tematy na bloga" było Prawo Harcerskie.  Szybko doszedłem do wniosku, że jeśli chciałbym napisać o wszystkich punktach choćby kilka słów, na pewno wyjdzie mi baaaardzo długi artykuł, który jedynie najtwardsi doczytają do końca. A nie o to chodzi, żebyście nie doczytywali, więc podzieliłem całe Prawo na kilka artykułów. Ten jest pierwszym z serii, poniżej znajdziecie linki do kolejnych (spis będę sukcesywnie aktualizował w miarę pojawiania się nowych wpisów). 8. Harcerz jest zawsze pogodny Dlaczego zaczynam od drugiego punktu? Bo od jutra (zacząłem pisać w niedzielę) podejmuję się pierwszego 30-dniowego wyzwania, podobnego do pewnego zakładu przyjętego od pewnej koleżanki, kiedy chodziłem do liceum. Już wyjaśniam, na czym polegał: przez trzy miesiące miałem powstrzymać się od jed...

Potęga rozliczeń

Ktoś potrafi Ci pocisnąć i zdołować Cię bardziej, niż Ty sam? Nie sądzę. Nie sądzę! Mało tego, czasami czerpiemy dziwną satysfakcję z tego, że jest nam źle. Że możemy się pochwalić tym, że wszystko nam się wali. WRÓĆ Pożalić. Efekt jest taki: osaczasz swoją ofiarę i niczym Jerry Smith zaczynasz karmić się jej współczuciem (chyba, że trafisz na wyjątkowo nieuprzejme indywiduum, które spróbuje udowodnić Ci, że ono ma 100 razy gorzej). Ojojoj, jak mnie plecy bolą. Ajajaj, ale mnie ostatnio kasjerka wkurzyła. Babsztyl próbował mi wmówić, że na moje ulubione wafelki nie było promocji, a była! Dżizas... Kanar wlepił mi mandat, bo nie miałem biletu. Jak miałem go kupić, skoro biletomat nie działał? Ty się produkujesz, a Twój rozmówca nie ma innego wyjścia, niż współczuć (albo podbijać stawkę). Oraz razem z Tobą urągać niedobrym ludziom, którzy podkładają Ci kłody pod nogi. Nie chcę pisać o tym, że negatywne nastawienie do niczego dobrego nie prowadzi, że przyciąga ty...

Małe słówko na 2019 rok

One little word Czyli jedno małe słowo . Akcja, która znam z bloga Jest Rudo (swoją drogą polecam, jeśli lubisz oglądać ładne zdjęcia i/lub lubisz je robić). Pomysł jest banalnie prosty: na początku roku (np. w styczniu, cóż za zbieg okoliczności!) wybierz jedno słowo. Będzie Ci wskazywało drogę, którą będziesz podążać w tym roku. Coś jak motto, ale obowiązuje tylko rok, jest dużo krótsze i w związku z tym łatwo można je odnosić do wyborów i działań, które podejmujemy. Zacznijmy od rozliczenia się z przeszłością Zacząłem od zastanowienia się nad tym, co poszło rok temu nie tak. Czego mi brakuje. Co chciałbym zrobić w tym roku. Czym się kierować. I kiedy to rozkminiałem, przypomniało mi się coś z czasów, kiedy grałem w karciankę Magic: the Gathering . Każda (no, prawie) karta, poza opisaniem jej właściwości, była opatrzona krótkim tekstem odnoszącym się do świata MtG . Jedną z nich był, Ib Halfheart, gobliński taktyk . Jak łatwo możesz sobie wyobrazić, gobliny w żadnym uniwers...

Biedny Biały Kubek

Kiedy przeszło półtora roku temu zaczynałem pierwszą poważną pracę, musiałem zaopatrzyć się w niezbędnik każdego pracownika biurowego. Blok kartek, długopisy, taśmę klejąca i resztę biurowego tałatajstwa pobrałem z sekretariatu, ale nie samymi artykułami papierniczymi człowiek żyje!  Od czego zaczyna się dzień w biurze? No oczywiście, że od kawy! Już drugiego dnia przyniosłem swoją własną, prywatną, mieloną (a jak!) kawę. Pijam prawie wyłącznie czarną, więc do pełni szczęścia brakowało mi tylko, jak pewnie się domyślanie, kubka. Jak wspomniałem, to była moja pierwsza poważna praca, na dodatek w dużej, międzynarodowej firmie! Jakiż byłem przejęty! Jak Janusz na otwarciu Biedronki! Nie wiedziałem jeszcze, jaka atmosfera panuje w nowym miejscu pracy, więc wybrałem się do sklepu, w którym kupiłem kubek doskonały - ćwierć litra pojemności, by zbyt często go nie napełniać; grube ścianki, co by kawusia za szybko nie wystygła; szeroka po...

Jak dobrze, że już poniedziałek!

Po przeczytaniu tytułu na pewno część z Was wydała diagnozę: pogrzało go do reszty. Przecież poniedziałek oznacza, że trzeba iść do szkoły/pracy. Masa obowiązków, które wcale nie są przyjemne i najlepiej by było, gdyby nie trzeba było się uczyć i na dodatek każdy miał 15 dni płatnego urlopu w tygodniu, nie? Ano nie. Zasuwamy te 5 dni w tygodniu czekając na weekend. Bo wtedy w końcu sobie odpoczniemy. Wyśpimy się do południa, w sobotę imieninki/urodzinki albo inny melanż, w niedzielę znów odsypiamy. Jedni po imprezie, drudzy po graniu, jeszcze inni po całonocnym czytaniu (poważnie, to się zdarza!). I w którymś momencie przychodzi kac - niekoniecznie wywołany nadmiernym spożyciem alkoholu. Budzimy się z samego rana o 13, myśląc sobie - kuźwa mać. Za 8 godzin muszę kłaść się spać, bo jutro z rana trzeba iść do fabryki. Od tego trzeba odjąć czas na jedzenie, gotowanie, toaletę, kąpiel (niekoniecznie wszyst...