Przejdź do głównej zawartości

Be prepared!

Jak przygotować się na trudności dnia codziennego?

Czy warto być przygotowanym?

Sądzę, że to pytanie jest dosyć oczywiste. Raczej niewielu z nas, albo zgoła nikt, odpowiedziałby "nie". Jest to o tyle ciekawe, że mało czasu poświęcamy na to, aby rzeczywiście być gotowym. Na co? Jednemu wystarczy zerknąć  w prognozę pogody - już będzie zadowolony. Ktoś inny nie przejmuje się aurą, ale wie, co będzie jadł na kolację w przyszły wtorek. Albo zbiera siły i środki do obrony na wypadek apokalipsy zombie. Bo dlaczego nie?

I tutaj pojawiają się harcerze. Powinni przewidzieć nieprzewidywalne i na dodatek być na to gotowi. A przynajmniej spróbować!  Ale każdy z nas może wykształcić pewne nawyki, dzięki którym zawsze będzie lepiej przygotowany, choćby dzięki odpowiedniemu zorganizowaniu i przygotowaniu swojego wyposażenia. Jak niektórzy z Was się domyślają, w pewnym sensie jest to kontynuacja jednego z ostatnich wpisów.

Do rzeczy!

Na pewno znacie "wyjściowy ekwipunek", który jest nieodzowny, gdy wychodzimy na miasto.
  1. Portfel
  2. Klucze
  3. Telefon
W zasadzie temat jest wyczerpany, nie potrzebujemy niczego więcej do szczęścia. Ja jednak pozwoliłem sobie dodać kilka rzeczy, bez których staram się nie wychodzić. 
  1. Nóż/scyzoryk
    Zawsze jedno z nich mam w plecaku albo w kieszeni. Po co? Jak to bywa z ostrymi przedmiotami - mogą się przydać do cięcia. Wiele razy byłem uczestnikiem rozmowy, która zawsze wyglądała podobnie:
    - Ma ktoś nóż?
    - Ja mam.
    <pożyczam nóż do przecięcia taśmy/sznurka/paczki/listu itp.>
    - Dzięki - tu następuje chwila konsternacji - a dlaczego ty nosisz ze sobą nóż?
    - ...a jak myślisz? - odpowiadam, po czym twarz mojego rozmówcy pokazuje, że w zasadzie sam sobie odpowiedział.
  2. Zestaw ratunkowy
    W skład takiego zestawu (jak widzicie na zdjęciu - jest olbrzymi) wchodzą rękawiczki lateksowe i ustnik do sztucznego oddychania (oprócz tego, że jest wielki, jest również bardzo kosztowny, ustnik/maska kosztuje 3-5 zł, rękawiczki kilkanaście złotych za 100 sztuk). Najbardziej kompaktowy i podstawowy pakiet, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić. Jak ktoś powiedział - lepiej tysiąc razy mieć i nie potrzebować, niż nie mieć raz, kiedy jest potrzebny. Zwłaszcza wtedy, gdy może od tego zależeć m. in. nasze życie i zdrowie.
  3. Latarka
    Z jednej strony ten temat załatwia telefon, ale wolę mieć przy sobie czołówkę zwłaszcza wtedy, gdy wybieram się gdzieś rowerem. Tym bardziej, że zdarzyła mi się sytuacja, kiedy tylna lampka odmówiła posłuszeństwa i byłem bardzo szczęśliwy z tego, że akurat miałem ze sobą latarkę, która może świecić czerwonym światłem.
  4. Pisadło i notatnik
    Również tutaj z pomocą przychodzi telefon, jednak jestem w stanie wyobrazić sobie dziesiątki sytuacji, w których dużo wygodniejszym i pewniejszym nośnikiem informacji będzie zwykły papier. No i do tego oczywiście długopis i ołówek - ten drugi ma tę zaletę, że nie rozmazuje się, kiedy zapisana kartka zamoknie. Oczywiście nie noszę ze sobą zeszytu formatu A4, ale mam ze sobą choćby notatnik wielkości powyższego zestawu ratunkowego. Pamiętajcie o tym, że pomysł niezapisany nie istnieje. 😊
  5. Ściereczka do okularów (najczęściej zapakowana w etui)
    Smutny nasz los, okularników... Ale przynajmniej wyglądamy inteligentnie! 😃
  6. Słuchawki
    Uwielbiam słuchać muzyki i od jakiegoś czasu namiętnie chłonę podcasty i robię to, kiedy tylko mogę.
Nie wszystkie te rzeczy będą potrzebne każdemu, ale staram się mieć je zawsze przy sobie. Co więcej, mam je zawsze gotowe w plecaku, żebym nie musiał tracić czasu na szukanie. I ich nie zgubić, co jest równie ważne. 

Dla odmiany na obozie w kieszeniach kurtki zawsze miałem schowane busolę, małą latarkę, kilka luźnych kartek, długopis, ołówek, a do tego zielono-czarną arafatkę i rękawiczki. Niby głupota, ale na wypadek np. gry nocnej nie musiałem się zastanawiać nad tym, co mam zabrać. Wystarczyło wziąć z namiotu kurtkę. 😊

A czy Ty przygotowałeś swój codzienny ekwipunek?

Gorąco zachęcam Was, abyście sami zrobili sobie własne "zestawy startowe", które mogą Wam być potrzebne. Oczywiście mogą być zupełnie różne od tego przedstawionego przeze mnie! Np. na studiach zawsze miałem ze sobą pendrive, a w liceum szczotkę do włosów (co prawda ilość moich komputerów, w przeciwieństwie do ilości włosów w tamtych czasach się nie zmieniła, ale oba te przedmioty nie są mi już potrzebne). 😉

Co więcej, jestem przekonany, że większość z Was już ma taki ekwipunek, ale do tej pory mogliście nie zastanawiać się nad nim kompleksowo. Wystarczy, że zastanowicie się nad tym, czego najczęściej używacie bądź szukacie i zapakujecie to do torby/plecaka, z którymi wychodzicie. A później nad tym, co może pójść nie tak, albo co może się przydać i dołożyć również rzeczy, które pomogą rozwiązać te ewentualne problemy. Po wprowadzeniu takich drobnych, świadomych korekt z lekką głową możemy walczyć o lepszy świat mając świadomość, że jesteśmy do tego dobrze przygotowani.😃

Wiecie, że poza guziczkami poniżej, znajdziecie mnie jeszcze w grupie Zawód: Harcerz? Dzieje się tam więcej niż na facebookowej stronie, a do tego tych, którzy do tej grupy dołączą, czeka drobna niespodzianka. 😉 Udostępniajcie wpisy, śledźcie mnie na Facebooku, Snapchacie, Instagramie i Twitterze, a przede wszystkim komentujcie i dawajcie znać w którymkolwiek z tych kanałów (osobiście również! Nie wymieniałem tego, bo śledzenie kogoś w realu byłoby dosyć niepokojące) jak i co Wam się podoba, o czym chcielibyście przeczytać. Jakby nie było, jestem tu dla Was. ♥

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy

Dwie rzeczy dają duszy największą siłę: wierność prawdzie i wiara w siebie. ~Seneka Starszy Jedną z pierwszych rzeczy, które pojawiły się na mojej liście "tematy na bloga" było Prawo Harcerskie.  Szybko doszedłem do wniosku, że jeśli chciałbym napisać o wszystkich punktach choćby kilka słów, na pewno wyjdzie mi baaaardzo długi artykuł, który jedynie najtwardsi doczytają do końca. A nie o to chodzi, żebyście nie doczytywali, więc podzieliłem całe Prawo na kilka artykułów. Ten jest pierwszym z serii, poniżej znajdziecie linki do kolejnych (spis będę sukcesywnie aktualizował w miarę pojawiania się nowych wpisów). 8. Harcerz jest zawsze pogodny Dlaczego zaczynam od drugiego punktu? Bo od jutra (zacząłem pisać w niedzielę) podejmuję się pierwszego 30-dniowego wyzwania, podobnego do pewnego zakładu przyjętego od pewnej koleżanki, kiedy chodziłem do liceum. Już wyjaśniam, na czym polegał: przez trzy miesiące miałem powstrzymać się od jed...

Potęga rozliczeń

Ktoś potrafi Ci pocisnąć i zdołować Cię bardziej, niż Ty sam? Nie sądzę. Nie sądzę! Mało tego, czasami czerpiemy dziwną satysfakcję z tego, że jest nam źle. Że możemy się pochwalić tym, że wszystko nam się wali. WRÓĆ Pożalić. Efekt jest taki: osaczasz swoją ofiarę i niczym Jerry Smith zaczynasz karmić się jej współczuciem (chyba, że trafisz na wyjątkowo nieuprzejme indywiduum, które spróbuje udowodnić Ci, że ono ma 100 razy gorzej). Ojojoj, jak mnie plecy bolą. Ajajaj, ale mnie ostatnio kasjerka wkurzyła. Babsztyl próbował mi wmówić, że na moje ulubione wafelki nie było promocji, a była! Dżizas... Kanar wlepił mi mandat, bo nie miałem biletu. Jak miałem go kupić, skoro biletomat nie działał? Ty się produkujesz, a Twój rozmówca nie ma innego wyjścia, niż współczuć (albo podbijać stawkę). Oraz razem z Tobą urągać niedobrym ludziom, którzy podkładają Ci kłody pod nogi. Nie chcę pisać o tym, że negatywne nastawienie do niczego dobrego nie prowadzi, że przyciąga ty...

Małe słówko na 2019 rok

One little word Czyli jedno małe słowo . Akcja, która znam z bloga Jest Rudo (swoją drogą polecam, jeśli lubisz oglądać ładne zdjęcia i/lub lubisz je robić). Pomysł jest banalnie prosty: na początku roku (np. w styczniu, cóż za zbieg okoliczności!) wybierz jedno słowo. Będzie Ci wskazywało drogę, którą będziesz podążać w tym roku. Coś jak motto, ale obowiązuje tylko rok, jest dużo krótsze i w związku z tym łatwo można je odnosić do wyborów i działań, które podejmujemy. Zacznijmy od rozliczenia się z przeszłością Zacząłem od zastanowienia się nad tym, co poszło rok temu nie tak. Czego mi brakuje. Co chciałbym zrobić w tym roku. Czym się kierować. I kiedy to rozkminiałem, przypomniało mi się coś z czasów, kiedy grałem w karciankę Magic: the Gathering . Każda (no, prawie) karta, poza opisaniem jej właściwości, była opatrzona krótkim tekstem odnoszącym się do świata MtG . Jedną z nich był, Ib Halfheart, gobliński taktyk . Jak łatwo możesz sobie wyobrazić, gobliny w żadnym uniwers...

Biedny Biały Kubek

Kiedy przeszło półtora roku temu zaczynałem pierwszą poważną pracę, musiałem zaopatrzyć się w niezbędnik każdego pracownika biurowego. Blok kartek, długopisy, taśmę klejąca i resztę biurowego tałatajstwa pobrałem z sekretariatu, ale nie samymi artykułami papierniczymi człowiek żyje!  Od czego zaczyna się dzień w biurze? No oczywiście, że od kawy! Już drugiego dnia przyniosłem swoją własną, prywatną, mieloną (a jak!) kawę. Pijam prawie wyłącznie czarną, więc do pełni szczęścia brakowało mi tylko, jak pewnie się domyślanie, kubka. Jak wspomniałem, to była moja pierwsza poważna praca, na dodatek w dużej, międzynarodowej firmie! Jakiż byłem przejęty! Jak Janusz na otwarciu Biedronki! Nie wiedziałem jeszcze, jaka atmosfera panuje w nowym miejscu pracy, więc wybrałem się do sklepu, w którym kupiłem kubek doskonały - ćwierć litra pojemności, by zbyt często go nie napełniać; grube ścianki, co by kawusia za szybko nie wystygła; szeroka po...

Jak dobrze, że już poniedziałek!

Po przeczytaniu tytułu na pewno część z Was wydała diagnozę: pogrzało go do reszty. Przecież poniedziałek oznacza, że trzeba iść do szkoły/pracy. Masa obowiązków, które wcale nie są przyjemne i najlepiej by było, gdyby nie trzeba było się uczyć i na dodatek każdy miał 15 dni płatnego urlopu w tygodniu, nie? Ano nie. Zasuwamy te 5 dni w tygodniu czekając na weekend. Bo wtedy w końcu sobie odpoczniemy. Wyśpimy się do południa, w sobotę imieninki/urodzinki albo inny melanż, w niedzielę znów odsypiamy. Jedni po imprezie, drudzy po graniu, jeszcze inni po całonocnym czytaniu (poważnie, to się zdarza!). I w którymś momencie przychodzi kac - niekoniecznie wywołany nadmiernym spożyciem alkoholu. Budzimy się z samego rana o 13, myśląc sobie - kuźwa mać. Za 8 godzin muszę kłaść się spać, bo jutro z rana trzeba iść do fabryki. Od tego trzeba odjąć czas na jedzenie, gotowanie, toaletę, kąpiel (niekoniecznie wszyst...