Przejdź do głównej zawartości

4. Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza

Do braterstwa nawołują nas wszyscy: Kościół, rodzice, społeczeństwo. Szczytna idea, której starożytni grecy niejako poświęcili jeden z rodzajów miłości - agape (nie mylić z apage!).

Czy dzisiaj braterstwo jest cokolwiek warte?


Na pewno nieraz widzieliście dzieciaka, który bardzo chciałby być częścią grupy, ale ta (np. zastęp) próbuje mu to uniemożliwić. Dokładnie to samo dzieje się w szkołach, na podwórkach. Zawsze jest jakiś rudy, któremu trzeba przypomnieć, że jest fałszywą mendą. Gruby, którego szczytem możliwości jest bycie bramkarzem. Albo kujon, któremu trzeba uprzykrzać życie. Tak dla zasady.

Nie jest prawdą objawioną, że dzieci są okrutne. Większość z nich nie ma żadnych oporów przed poprawieniem sobie humoru czyimś kosztem. A któż jest łatwiejszym celem niż niepasujący do nich dzieciak?

Żeby nie było wątpliwości - nastolatkowie wcale nie są lepsi, wręcz przeciwnie. W odróżnieniu od młodszych dzieci potrafią nabijać się z kogoś i poniżać go całkowicie świadomie i z pełną premedytacją. Wystarczy, że rodzic zniknie z pola widzenia, nauczyciel wyjdzie na korytarz albo drużynowy wypuści harcerzy w teren. Wraz z nadzorem znikają ograniczenia. To problem o dużej skali, który nie dotyczy wyłącznie harcerstwa.

Czy jesteśmy w stanie z tym coś zrobić?

Odpowiedź krótka: TAK! Odpowiedź dokładna: harcerstwo to organizacja wychowawcza, na pewno nie możemy tego ignorować! Nie wydaje mi się, żeby ustawiczne karcenie niesfornych wychowanków było skuteczne. Tym bardziej, że powinniśmy pracować na pozytywach! I w końcu: nie możemy zrobić nic lepszego, niż samemu dawać przykład, wszystko jedno czy jesteś harcerzem czy nie, czy prowadzisz drużynę, jesteś zastępowymi czy szeregowym!

Jeden z obozów (miałem na nim zaszczyt pełnić funkcję programowca) spędziliśmy jako mandalorianie. Na wszystkich zajęciach kładliśmy nacisk na współpracę i dążyliśmy do tego, żeby braterskie zachowania zawsze były docenione (np. poprzez dodatkowe punkty we współzawodnictwie międzyzastępowym). A, właśnie!

Chciałbym bliżej przedstawić Wam kogoś, kogo na pewno znacie już z widzenia


W Wielkiej Armii Republiki (na pewno kojarzycie ok. 3 miliardy podobnych panów podobnych do tych wyżej) służyły (werble!)... klony. Ale nie byle jakie, bo ich wzorem był jeden z najlepszych znanych nam łowców nagród, Jango Fett, mandalorianin z krwi i kości.

Ta nacja (nie mówię o rasie, bo pośród mieszkańców Mandalory powszechna była adopcja i nie ograniczano ani gatunku, ani wieku adoptowanych) to nacja wojowników. Ich naturą była wojna (już wiecie, dlaczego Mando'ade mogli zostać równie dobrze dorośli co dzieci). Ich najcenniejszymi wartościami była chwała i klan (rodzina).

Co to ma wspólnego z braterstwem?

Niektóre oddziały szkolone były przez mandaloriańskich najemników, którzy uczyli młodych komandosów nie tylko wojennego rzemiosła, ale również wpajali im wartości i mentalność prawdziwych Mando'ade. Jedną z najważniejszych rzeczy, których ci żołnierze musieli nauczyć się było braterstwo. Każdy, pomimo że zdarzały się między nimi niesnaski, dałby się pokroić wibroostrzem za swojego przybranego brata. Jeden bezgranicznie ufał drugiemu, często stawiając na szali swoje własne życie. Więcej (dużo więcej!) możecie poczytać w serii Komandosi Republiki Karen Traviss, którą z całego serca polecam.

Ale dlaczego o tym w ogóle wspominam? Bo choć jest to fikcja literacka, daje doskonały przykład do naśladowania. Nie jesteśmy żołnierzami, ale codziennie walczymy. Walczymy ze sobą, walczymy z losem i dziesiątkami trudności, które codziennie nas spotykają. I każdy z nas chciałby mieć za plecami brata, który będzie go osłaniał i na którego w każdej sytuacji może liczyć. Mam to niebywałe szczęście, że właśnie w harcerstwie poznałem kilku takich braci.

Ale nie ograniczajcie się do harcerzy! Jeden z moich najlepszych przyjaciół, którego już znacie z opowieści, nie dostał się do harcerstwa. A szkoda, bo widzę, że w duszy jest jednym z nas. 😉 Kto wie, ilu takich Was jest w szerokim świecie?

Więcej o Prawie Harcerskim przeczytacie tutaj:
2. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy
8. Harcerz jest zawsze pogodny

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy

Dwie rzeczy dają duszy największą siłę: wierność prawdzie i wiara w siebie. ~Seneka Starszy Jedną z pierwszych rzeczy, które pojawiły się na mojej liście "tematy na bloga" było Prawo Harcerskie.  Szybko doszedłem do wniosku, że jeśli chciałbym napisać o wszystkich punktach choćby kilka słów, na pewno wyjdzie mi baaaardzo długi artykuł, który jedynie najtwardsi doczytają do końca. A nie o to chodzi, żebyście nie doczytywali, więc podzieliłem całe Prawo na kilka artykułów. Ten jest pierwszym z serii, poniżej znajdziecie linki do kolejnych (spis będę sukcesywnie aktualizował w miarę pojawiania się nowych wpisów). 8. Harcerz jest zawsze pogodny Dlaczego zaczynam od drugiego punktu? Bo od jutra (zacząłem pisać w niedzielę) podejmuję się pierwszego 30-dniowego wyzwania, podobnego do pewnego zakładu przyjętego od pewnej koleżanki, kiedy chodziłem do liceum. Już wyjaśniam, na czym polegał: przez trzy miesiące miałem powstrzymać się od jed...

Potęga rozliczeń

Ktoś potrafi Ci pocisnąć i zdołować Cię bardziej, niż Ty sam? Nie sądzę. Nie sądzę! Mało tego, czasami czerpiemy dziwną satysfakcję z tego, że jest nam źle. Że możemy się pochwalić tym, że wszystko nam się wali. WRÓĆ Pożalić. Efekt jest taki: osaczasz swoją ofiarę i niczym Jerry Smith zaczynasz karmić się jej współczuciem (chyba, że trafisz na wyjątkowo nieuprzejme indywiduum, które spróbuje udowodnić Ci, że ono ma 100 razy gorzej). Ojojoj, jak mnie plecy bolą. Ajajaj, ale mnie ostatnio kasjerka wkurzyła. Babsztyl próbował mi wmówić, że na moje ulubione wafelki nie było promocji, a była! Dżizas... Kanar wlepił mi mandat, bo nie miałem biletu. Jak miałem go kupić, skoro biletomat nie działał? Ty się produkujesz, a Twój rozmówca nie ma innego wyjścia, niż współczuć (albo podbijać stawkę). Oraz razem z Tobą urągać niedobrym ludziom, którzy podkładają Ci kłody pod nogi. Nie chcę pisać o tym, że negatywne nastawienie do niczego dobrego nie prowadzi, że przyciąga ty...

Małe słówko na 2019 rok

One little word Czyli jedno małe słowo . Akcja, która znam z bloga Jest Rudo (swoją drogą polecam, jeśli lubisz oglądać ładne zdjęcia i/lub lubisz je robić). Pomysł jest banalnie prosty: na początku roku (np. w styczniu, cóż za zbieg okoliczności!) wybierz jedno słowo. Będzie Ci wskazywało drogę, którą będziesz podążać w tym roku. Coś jak motto, ale obowiązuje tylko rok, jest dużo krótsze i w związku z tym łatwo można je odnosić do wyborów i działań, które podejmujemy. Zacznijmy od rozliczenia się z przeszłością Zacząłem od zastanowienia się nad tym, co poszło rok temu nie tak. Czego mi brakuje. Co chciałbym zrobić w tym roku. Czym się kierować. I kiedy to rozkminiałem, przypomniało mi się coś z czasów, kiedy grałem w karciankę Magic: the Gathering . Każda (no, prawie) karta, poza opisaniem jej właściwości, była opatrzona krótkim tekstem odnoszącym się do świata MtG . Jedną z nich był, Ib Halfheart, gobliński taktyk . Jak łatwo możesz sobie wyobrazić, gobliny w żadnym uniwers...

Biedny Biały Kubek

Kiedy przeszło półtora roku temu zaczynałem pierwszą poważną pracę, musiałem zaopatrzyć się w niezbędnik każdego pracownika biurowego. Blok kartek, długopisy, taśmę klejąca i resztę biurowego tałatajstwa pobrałem z sekretariatu, ale nie samymi artykułami papierniczymi człowiek żyje!  Od czego zaczyna się dzień w biurze? No oczywiście, że od kawy! Już drugiego dnia przyniosłem swoją własną, prywatną, mieloną (a jak!) kawę. Pijam prawie wyłącznie czarną, więc do pełni szczęścia brakowało mi tylko, jak pewnie się domyślanie, kubka. Jak wspomniałem, to była moja pierwsza poważna praca, na dodatek w dużej, międzynarodowej firmie! Jakiż byłem przejęty! Jak Janusz na otwarciu Biedronki! Nie wiedziałem jeszcze, jaka atmosfera panuje w nowym miejscu pracy, więc wybrałem się do sklepu, w którym kupiłem kubek doskonały - ćwierć litra pojemności, by zbyt często go nie napełniać; grube ścianki, co by kawusia za szybko nie wystygła; szeroka po...

Jak dobrze, że już poniedziałek!

Po przeczytaniu tytułu na pewno część z Was wydała diagnozę: pogrzało go do reszty. Przecież poniedziałek oznacza, że trzeba iść do szkoły/pracy. Masa obowiązków, które wcale nie są przyjemne i najlepiej by było, gdyby nie trzeba było się uczyć i na dodatek każdy miał 15 dni płatnego urlopu w tygodniu, nie? Ano nie. Zasuwamy te 5 dni w tygodniu czekając na weekend. Bo wtedy w końcu sobie odpoczniemy. Wyśpimy się do południa, w sobotę imieninki/urodzinki albo inny melanż, w niedzielę znów odsypiamy. Jedni po imprezie, drudzy po graniu, jeszcze inni po całonocnym czytaniu (poważnie, to się zdarza!). I w którymś momencie przychodzi kac - niekoniecznie wywołany nadmiernym spożyciem alkoholu. Budzimy się z samego rana o 13, myśląc sobie - kuźwa mać. Za 8 godzin muszę kłaść się spać, bo jutro z rana trzeba iść do fabryki. Od tego trzeba odjąć czas na jedzenie, gotowanie, toaletę, kąpiel (niekoniecznie wszyst...