Mało brakowało, a nie wywiązałbym się z obietnicy o dzisiejszym poście! Już jakiś czas temu zacząłem pisać pewien bardzo ważny dla mnie tekst i wykalkulowałem sobie, że dzisiaj uda mi się go dokończyć. I tak by było, gdyby nie to, że moja Srebrna Kapsuła postanowiła dziś rano wypowiedzieć mi posłuszeństwo, przez co całe popołudnie i pół wieczora spędziłem na próbach reanimacji (i kilku innych niespodziewajkach). Niestety wygląda na to, że mój sukces jest tylko częściowy i muszę prosić o pomoc mechanika, a tymczasem biedny samochodzik został uziemiony w garażu. 😒
Nie zdążyłem dokończyć Bardzo Ważnego Wpisu, ale skoro życie dało mi cytrynę...
Na pewno miałeś taki dzień: masz dużo rzeczy do zrobienia. Nie wiesz, czy uda Ci się wyrobić ze wszystkimi. Żeby udało się zamknąć chociaż połowę tematów! To już by było! Chciałbyś wiedzieć od czego w ogóle zacząć, a na dodatek szef dorzucił Ci jeszcze jedną kobyłę, samochód odmówił posłuszeństwa, a autobus przyjechał przed czasem i uciekł.
Cóż począć? Możesz zrobić dwie rzeczy.
Poddać się, popłakać i rzucić wszystko w kąt (nie polecam, poprawa humoru wynikająca z pogodzenia się z Losem jest tylko chwilowa i błyskawicznie mija).
Albo podnieść rękawicę i zdzielić nią tego bezczelnego typa prosto w niewyparzony pysk. Może uda Ci się go znokautować, może nie. Ale nie poddasz się bez walki!
Wybierasz jedno, najważniejsze zadanie. I wykonujesz je.
A później kolejne.
I jeszcze jedno.
Jakby powiedział Siara: "I tak do wyczerpania zapasów".
Na koniec dnia zostajesz z pustą listą to-do, w najgorszym wypadku wykreśliłeś już wszystkie najistotniejsze zadania. Reszta może czekać na swoją kolej...
Jaką zaletę ma takie podejście? Skupiasz się tylko na jednym problemie na raz. Pozostałe czekają sobie w kolejce i co chwilę nie odrywają Twoich myśli od tego, co robisz (mówiąc językiem Getting Things Done - nie musisz pilnować wszystkich otwartych pętli). Daje też poczucie kontroli, które z kolei bardzo uspokaja w kryzysowych sytuacjach. I tak się składa, że najlepszym sposobem, by przygotować się na taką sytuację jest ćwiczenie na sucho.
Podzielę się z Tobą moją tajemnicą: mam duże skłonności do prokrastynowania. Nazbyt często odkładam rzeczy do zrobienia na później, w myśl powiedzenia co masz zrobić dziś, zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego. Niestety prokrastynacja ma tę wadę, że prędzej czy później muszę zabrać się za tak wielką górę zadań, że nie wiem, z której strony zacząć żeby nie przysypała mnie ich lawina. Na szczęście odkąd poznałem tę metodę, to uczucie spotyka mnie dużo, duuużo rzadziej!
Jeśli czasami zdarza Ci się odkładanie pracy i walczysz z wewnętrznym leniem - trafiłeś idealnie!
Muszę zanieść te buty do szewca.
Powinienem zrobić porządek z książkami.
W końcu trzeba kupić zapasowe żarówki!
Jeśli chcesz zrobić to analogowo (dobre, jeśli pierwszy raz korzystasz z tego podejścia) - każde zadanie spisz na osobnej karteczce. Dzięki temu nie będziesz wracał myślami do całej góry zaległości. To jak wyczyszczenie pamięci RAM - przestając błądzić po labiryncie wypełnionym masą pracy, zwalniasz moce przerobowe do realizacji bieżącego zadania.
No i nadzwyczaj łatwo jest zabrać się do zrobienia w ciągu dnia jednej - trzech zaległych rzeczy, nie myśląc o kolejnych dziesiątkach. 😊
A kiedy przyjdzie kryzys? Robisz dokładnie to samo, uwzględniając nową awarię! Czyż nie piękne w swojej prostocie?
To jest mój sposób. Podziel się, jakich sposobów używasz Ty aby nie utonąć w nadmiarze zobowiązań?
Nie zdążyłem dokończyć Bardzo Ważnego Wpisu, ale skoro życie dało mi cytrynę...
Na pewno miałeś taki dzień: masz dużo rzeczy do zrobienia. Nie wiesz, czy uda Ci się wyrobić ze wszystkimi. Żeby udało się zamknąć chociaż połowę tematów! To już by było! Chciałbyś wiedzieć od czego w ogóle zacząć, a na dodatek szef dorzucił Ci jeszcze jedną kobyłę, samochód odmówił posłuszeństwa, a autobus przyjechał przed czasem i uciekł.
Cóż począć? Możesz zrobić dwie rzeczy.
Poddać się, popłakać i rzucić wszystko w kąt (nie polecam, poprawa humoru wynikająca z pogodzenia się z Losem jest tylko chwilowa i błyskawicznie mija).
Albo podnieść rękawicę i zdzielić nią tego bezczelnego typa prosto w niewyparzony pysk. Może uda Ci się go znokautować, może nie. Ale nie poddasz się bez walki!
Wybierasz jedno, najważniejsze zadanie. I wykonujesz je.
A później kolejne.
I jeszcze jedno.
Jakby powiedział Siara: "I tak do wyczerpania zapasów".
Na koniec dnia zostajesz z pustą listą to-do, w najgorszym wypadku wykreśliłeś już wszystkie najistotniejsze zadania. Reszta może czekać na swoją kolej...
Jaką zaletę ma takie podejście? Skupiasz się tylko na jednym problemie na raz. Pozostałe czekają sobie w kolejce i co chwilę nie odrywają Twoich myśli od tego, co robisz (mówiąc językiem Getting Things Done - nie musisz pilnować wszystkich otwartych pętli). Daje też poczucie kontroli, które z kolei bardzo uspokaja w kryzysowych sytuacjach. I tak się składa, że najlepszym sposobem, by przygotować się na taką sytuację jest ćwiczenie na sucho.
Podzielę się z Tobą moją tajemnicą: mam duże skłonności do prokrastynowania. Nazbyt często odkładam rzeczy do zrobienia na później, w myśl powiedzenia co masz zrobić dziś, zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego. Niestety prokrastynacja ma tę wadę, że prędzej czy później muszę zabrać się za tak wielką górę zadań, że nie wiem, z której strony zacząć żeby nie przysypała mnie ich lawina. Na szczęście odkąd poznałem tę metodę, to uczucie spotyka mnie dużo, duuużo rzadziej!
Jeśli czasami zdarza Ci się odkładanie pracy i walczysz z wewnętrznym leniem - trafiłeś idealnie!
PRIORITIZE & EXECUTE - nadaj priorytet i wykonaj
1. Spisz wszystko!
Zapisz każdą myśl, która wpada Ci do głowy i wiąże się z działaniem. Na pewno większość zaczyna się od słów takich jak "muszę", "powinienem" itp. Pozostałe to pierdoły, o które suszą Ci głowę rodzice, chłopak/żona/dziewczyna/mąż, przełożeni...Muszę zanieść te buty do szewca.
Powinienem zrobić porządek z książkami.
W końcu trzeba kupić zapasowe żarówki!
Jeśli chcesz zrobić to analogowo (dobre, jeśli pierwszy raz korzystasz z tego podejścia) - każde zadanie spisz na osobnej karteczce. Dzięki temu nie będziesz wracał myślami do całej góry zaległości. To jak wyczyszczenie pamięci RAM - przestając błądzić po labiryncie wypełnionym masą pracy, zwalniasz moce przerobowe do realizacji bieżącego zadania.
2. Nadaj priorytet
Określ, co będzie wyznacznikiem "ważności" zapisanych działań i zgodnie z tym systemem przyznaj każdej karteczce priorytet (możesz np. stosować skalę 1-10, gdzie 1 to pierdoły, a 10 to najważniejsze zadania). Posortuj kartki, aby najbardziej istotne dla Ciebie prace znalazły się na wierzchu.3. Wykonaj
Każdy dzień zacznij od wybrania przynajmniej jednego działania, zaczynając od tego o największym priorytecie. Początkowo efekt przygotowań może być przytłaczający (kiedy przygotowywałem taką listę pierwszy raz, było na niej ponad 60 pozycji!), ale bardzo satysfakcjonujące jest wykreślanie kolejnych ukończonych zadań.No i nadzwyczaj łatwo jest zabrać się do zrobienia w ciągu dnia jednej - trzech zaległych rzeczy, nie myśląc o kolejnych dziesiątkach. 😊
A kiedy przyjdzie kryzys? Robisz dokładnie to samo, uwzględniając nową awarię! Czyż nie piękne w swojej prostocie?
To jest mój sposób. Podziel się, jakich sposobów używasz Ty aby nie utonąć w nadmiarze zobowiązań?
Komentarze
Prześlij komentarz