Przejdź do głównej zawartości

Nie ma głupich źródeł!

Wszyscy znamy powiedzenie: nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. I uważam, że jest to bardzo głupie powiedzenie (choć wiele przysłów idzie z nim łeb w łeb). To oczywiste kłamstwo, które jest mantrą nauczycieli próbujących ośmielić swoich podopiecznych. Zwykłe: nie bój się zadawać pytań implikuje, że pytający może się bać. A powyższe słowa zdejmują ciężar z pytającego i przenoszą odpowiedzialność na pytanego. W końcu jeśli nie potrafi satysfakcjonująco odpowiedzieć, to znaczy, że jest głupi (tzn. nie on, tylko jego odpowiedź, ale wiesz o co mi chodzi).

Chcę z Tobą porozmawiać o książkach. Ostatnio bardzo ubolewam, że niespecjalnie mam czas na czytanie (chociaż jest to oczywista wymówka). Natomiast odkąd stałem się szczęśliwym posiadaczem Kindla, pochłaniam prawie wyłącznie ebooki. I prawie wyłącznie na telefonie, korzystając z aplikacji tejże marki. Czytam jadąc komunikacją miejską, jedząc, czekając w kolejce, medytując w świątyni zadumy. Nie czytam już 3 książek tygodniowo, ale czuję się trochę dumny z tego, że udaje mi się czytać przynajmniej 1-2 książki miesięcznie.

Bynajmniej nie piszę tego po to, żeby Ci się wyżalić. Ani po to, żeby się chwalić. Chcę Ci pokazać, że wymówka "nie mam czasu" to głupia wymówka. Jeszcze bardziej denna niż powiedzenie, które przywołałem na początku. Tym bardziej, że jeśli nie masz ochoty tachać ze sobą książek drukowanych - są ebooki. Jeśli nie lubisz czytać - w sukurs przychodzą audiobooki. Jeśli nie masz kasy - są biblioteki (z tego, co wiem, wystartowała już usługa wypożyczania tych dwóch ostatnich). A jeśli to wszystko Ci nie odpowiada, to oznacza jedną z dwóch rzeczy: albo jeszcze nie trafiłeś na gatunek czy autora, którzy Ci odpowiadają, albo jesteś śmierdzącym leniem. Na przykład przywołam mojego brata, który przez większość swojego życia niespecjalnie lubił się ze słowem drukowanym, do czasu kiedy poznał Terry'ego Pratchetta i Andrzeja Sapkowskiego. Teraz już wsiąkł w książki na dobre. 😁

Święcie wierzę, że w każdej książce można znaleźć coś mądrego. Czasami wystarczy wziąć dosłowną treść, kiedy indziej trzeba znaleźć odpowiednie metafory albo sytuacje... a niekiedy skonstruować antytezy do tego, co głosi autor.


Nawet, jeśli stwierdzisz, że jestem baranem i nie ma bata, żebym przekonał Cię do czytania, oto jedna zasada, którą masz zapamiętać:

Masz myśleć samodzielnie i filtrować konsumowaną treść.

To dotyczy książek, filmów, wiadomości, Twojego otoczenia. Jeśli przyjmujesz wszystko as is, nie zwalnia Cię to z odpowiedzialności za czyny, które wynikną z przekłamanej wiedzy. Czasami brzydkie kłamstwa są ślicznie opakowane. Tak bardzo byśmy chcieli, żeby były prawdą! Że myślenie o sukcesie da nam sukces. Że można się szybko, trwale i bez wysiłku wzbogacić. Że ktoś obcy (np. rząd) się nami zaopiekuje i da nam to, czego potrzebujemy.

Nie mówię, że wszyscy chcą Cię oszukać. Wielu z tych kłamczuszków zostało wyprowadzonych w pole przez przeróżnych cwaniaków. Albo sami siebie wpuścili w maliny i sami sobie zrobili Balladynę. Tym bardziej nie ma sensu żebyś za nimi szedł! Weź odpowiedzialność za to, co robisz i za wiedzę, którą przyjmujesz. Bez wymówek!

Mówiąc o nauce nie mam na myśli typowo szkolnych wiadomości. Ten temat zostawiam na kiedy indziej. Chodzi mi o wszystkie informacje, które przyjmujesz w ciągu swojego życia. Na podstawie tych informacji kształtuje się Twój światopogląd. Kierując się nimi podejmujesz decyzje.

W technologii informacyjnej jest takie pojęcie: garbage in, garbage out, co tłumaczy się mniej więcej: śmieci na wejściu, śmieci na wyjściu. Oznacza to, że gdy program dostanie błędne dane, to pomimo doskonałej procedury wypluje błędne wyniki. I tak jeśli nie podjąłeś trudu odfiltrowania treści, które przyjmujesz, razem z wartościową wiedzą trafia do Ciebie masa syfu. Jeśli podstawą Twoich decyzji będą śmieci... Wiesz, co się dzieje dalej, prawda?

Tak się składa, że książki mogą być świetnymi nauczycielami i źródłami wiedzy. Jeden temat poruszany jest przez setki autorów na dziesiątki sposobów. Nie ograniczasz się do jednego stanowiska, oglądasz całe spektrum i na tej podstawie możesz wypracować własne zdanie. No i nie słyszałem o żadnym człowieku, który osiągnąłby sukces, a nie czytałby książek!

Nawet Dziki przeczytał w życiu dwie książki (i nie było to "Poczytaj mi mamo"). A niektórzy czekają po kilka lat, żeby dla niego pracować! 😉 Jeśli pamiętasz Poranek Kojota to wiesz, że prezes Stefan pochłonął dużo więcej pozycji od Dzikiego, ale w ostatecznym rozrachunku niewiele mu to pomogło. Samo czytanie nie wystarczy, potrzeba jeszcze bardzo dużo myślenia. Dopiero wtedy pojawi się szansa na sukces.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

2. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy

Dwie rzeczy dają duszy największą siłę: wierność prawdzie i wiara w siebie. ~Seneka Starszy Jedną z pierwszych rzeczy, które pojawiły się na mojej liście "tematy na bloga" było Prawo Harcerskie.  Szybko doszedłem do wniosku, że jeśli chciałbym napisać o wszystkich punktach choćby kilka słów, na pewno wyjdzie mi baaaardzo długi artykuł, który jedynie najtwardsi doczytają do końca. A nie o to chodzi, żebyście nie doczytywali, więc podzieliłem całe Prawo na kilka artykułów. Ten jest pierwszym z serii, poniżej znajdziecie linki do kolejnych (spis będę sukcesywnie aktualizował w miarę pojawiania się nowych wpisów). 8. Harcerz jest zawsze pogodny Dlaczego zaczynam od drugiego punktu? Bo od jutra (zacząłem pisać w niedzielę) podejmuję się pierwszego 30-dniowego wyzwania, podobnego do pewnego zakładu przyjętego od pewnej koleżanki, kiedy chodziłem do liceum. Już wyjaśniam, na czym polegał: przez trzy miesiące miałem powstrzymać się od jed...

Potęga rozliczeń

Ktoś potrafi Ci pocisnąć i zdołować Cię bardziej, niż Ty sam? Nie sądzę. Nie sądzę! Mało tego, czasami czerpiemy dziwną satysfakcję z tego, że jest nam źle. Że możemy się pochwalić tym, że wszystko nam się wali. WRÓĆ Pożalić. Efekt jest taki: osaczasz swoją ofiarę i niczym Jerry Smith zaczynasz karmić się jej współczuciem (chyba, że trafisz na wyjątkowo nieuprzejme indywiduum, które spróbuje udowodnić Ci, że ono ma 100 razy gorzej). Ojojoj, jak mnie plecy bolą. Ajajaj, ale mnie ostatnio kasjerka wkurzyła. Babsztyl próbował mi wmówić, że na moje ulubione wafelki nie było promocji, a była! Dżizas... Kanar wlepił mi mandat, bo nie miałem biletu. Jak miałem go kupić, skoro biletomat nie działał? Ty się produkujesz, a Twój rozmówca nie ma innego wyjścia, niż współczuć (albo podbijać stawkę). Oraz razem z Tobą urągać niedobrym ludziom, którzy podkładają Ci kłody pod nogi. Nie chcę pisać o tym, że negatywne nastawienie do niczego dobrego nie prowadzi, że przyciąga ty...

Małe słówko na 2019 rok

One little word Czyli jedno małe słowo . Akcja, która znam z bloga Jest Rudo (swoją drogą polecam, jeśli lubisz oglądać ładne zdjęcia i/lub lubisz je robić). Pomysł jest banalnie prosty: na początku roku (np. w styczniu, cóż za zbieg okoliczności!) wybierz jedno słowo. Będzie Ci wskazywało drogę, którą będziesz podążać w tym roku. Coś jak motto, ale obowiązuje tylko rok, jest dużo krótsze i w związku z tym łatwo można je odnosić do wyborów i działań, które podejmujemy. Zacznijmy od rozliczenia się z przeszłością Zacząłem od zastanowienia się nad tym, co poszło rok temu nie tak. Czego mi brakuje. Co chciałbym zrobić w tym roku. Czym się kierować. I kiedy to rozkminiałem, przypomniało mi się coś z czasów, kiedy grałem w karciankę Magic: the Gathering . Każda (no, prawie) karta, poza opisaniem jej właściwości, była opatrzona krótkim tekstem odnoszącym się do świata MtG . Jedną z nich był, Ib Halfheart, gobliński taktyk . Jak łatwo możesz sobie wyobrazić, gobliny w żadnym uniwers...

Biedny Biały Kubek

Kiedy przeszło półtora roku temu zaczynałem pierwszą poważną pracę, musiałem zaopatrzyć się w niezbędnik każdego pracownika biurowego. Blok kartek, długopisy, taśmę klejąca i resztę biurowego tałatajstwa pobrałem z sekretariatu, ale nie samymi artykułami papierniczymi człowiek żyje!  Od czego zaczyna się dzień w biurze? No oczywiście, że od kawy! Już drugiego dnia przyniosłem swoją własną, prywatną, mieloną (a jak!) kawę. Pijam prawie wyłącznie czarną, więc do pełni szczęścia brakowało mi tylko, jak pewnie się domyślanie, kubka. Jak wspomniałem, to była moja pierwsza poważna praca, na dodatek w dużej, międzynarodowej firmie! Jakiż byłem przejęty! Jak Janusz na otwarciu Biedronki! Nie wiedziałem jeszcze, jaka atmosfera panuje w nowym miejscu pracy, więc wybrałem się do sklepu, w którym kupiłem kubek doskonały - ćwierć litra pojemności, by zbyt często go nie napełniać; grube ścianki, co by kawusia za szybko nie wystygła; szeroka po...

Jak dobrze, że już poniedziałek!

Po przeczytaniu tytułu na pewno część z Was wydała diagnozę: pogrzało go do reszty. Przecież poniedziałek oznacza, że trzeba iść do szkoły/pracy. Masa obowiązków, które wcale nie są przyjemne i najlepiej by było, gdyby nie trzeba było się uczyć i na dodatek każdy miał 15 dni płatnego urlopu w tygodniu, nie? Ano nie. Zasuwamy te 5 dni w tygodniu czekając na weekend. Bo wtedy w końcu sobie odpoczniemy. Wyśpimy się do południa, w sobotę imieninki/urodzinki albo inny melanż, w niedzielę znów odsypiamy. Jedni po imprezie, drudzy po graniu, jeszcze inni po całonocnym czytaniu (poważnie, to się zdarza!). I w którymś momencie przychodzi kac - niekoniecznie wywołany nadmiernym spożyciem alkoholu. Budzimy się z samego rana o 13, myśląc sobie - kuźwa mać. Za 8 godzin muszę kłaść się spać, bo jutro z rana trzeba iść do fabryki. Od tego trzeba odjąć czas na jedzenie, gotowanie, toaletę, kąpiel (niekoniecznie wszyst...