Przejdź do głównej zawartości

Do broni!

Czasami zwykła pierdoła, byle rozmowa albo przeczytany artykuł może być jak ponaddźwiękowy policzek.

Najpierw czujesz uderzenie. Później słyszysz plask, który przez długi czas rozlega się echem pod Twoją czaszką. Nie bez przyczyny pisałem niedawno o słowie na ten rok.

Kilka lat temu przestałem uprawiać szermierkę i bardzo mi to doskwiera. Wiesz, taki kamyk w bucie. Jeśli usiądziesz, zapominasz o nim. Robisz, co masz robić i przestaje istnieć... dopóki nie wstaniesz. Ale kiedy tylko spróbujesz ruszyć się z miejsca, on już tam jest. Gotowy, żeby uprzykrzyć Ci życie. Żeby zadać ból i zmęczyć psychicznie.

Na pierwszy trening szermierki Go-Now (niedługo napiszę więcej o tym genialnym systemie) zaprosił mnie przyjaciel mojej (jeszcze wtedy) dziewczyny. Przez jakiś czas opierałem się, ale w końcu przyjąłem zaproszenie. Cztery tygodnie później pojechałem na moje pierwsze zawody. Do tej pory nie wiem, jak mój trener zdołał mnie do tego namówić.

Piotrków Trybunalski, więc ciemno, zimno i do domu daleko. Miałem za sobą całe trzy treningi. Na dodatek w zawodach nie walczyliśmy szablami Go-Now, a palcatami.

Co to jest palcat? 

To taka broń ćwiczebna, której używa się jako bezpiecznego zamiennika dla szabli na czas treningów walki ostrą bonią. Dwa palce szerokości, palec grubości i kilkadziesiąt centymetrów grubości. Twardy kij osadzony w metalowym koszu, mającym zabezpieczać dłoń walczącego.

Organizatorzy oczywiście zapewnili odpowiednie uzbrojenie ochronne: maski, przeszywanice, nagolenniki i solidne rękawice. Co się działo? Pojechałem, zobaczyłem i obskoczyłem bęcki.

Niczego innego się nie spodziewałem 😉

Ale wbrew moim oczekiwaniom nie była to całkowita klęska. Udało mi się nawet wyjść z grupy! Za to w fazie pucharowej odpadłem w pierwszej walce z koncertowym wynikiem 0:6. Pomimo tak niesamowitego wyniku zakochałem się w szermierce na dobre.

Przez kilka kolejnych lat dzielnie trenowałem pod okiem Darka Wadowskiego, wziąłem udział w kilku zawodach: w Czersku, w Łodzi, w Modlinie. Aż w końcu czasu zaczęło być coraz mniej. Do tego doszło kilkadziesiąt problemów (a każdy z nich waży 1000 gramów). Z nich zaczęły brać się kolejne: coraz częściej odzywała się moja chora nóżka, do tego doszedł ból kolana, pleców. Na treningach pojawiałem się coraz rzadziej, aż w końcu nastąpiła kilkuletnia już przerwa.

Ale niedawno dostałem pewien telefon. Dzwonił Darek. Obawiałem się, że chce zapytać, czy w tym roku wezmę udział w mistrzostwach w Łodzi. Wtedy mnie olśniło.

Nie powinienem się obawiać tego pytania.

Powinienem być nim zachwycony! 

Odezwał się kamyczek w bucie. Ale tym razem miałem wrażenie, że to nie kawałek skały, ale zwyczajny, ordynarny, rozżarzony węgiel.

Dość.

Veto!

Nie ma na to mojej zgody!

Od kilku tygodni ustalałem plan działania. Rozpisywałem kolejne checkpointy i schematy. W końcu to mam.

Cel główny: w styczniu 2020 wziąć udział w XII Mistrzostwach Polski w Szermierce Historycznej Bronią Go-Now w Łodzi
Cel poboczny: zgubienie 30 kg
Czas realizacji: 11 miesięcy

Wymagane działania:

  • Regularne (codzienne) treningi
  • Trzymanie odpowiedniej diety

Treningi: zaczynam od ćwiczeń w domu. Aby uniemożliwić sobie odkładanie treningów z powodu nawału zadań, braku czasu, spotkań itd, będą się odbywały rano.

Dieta: zamierzam zastosować dietę slow-carb Tima Ferrissa. Testowałem ją w ubiegłym roku, jestem pewien, że uda mi się ją stosować długoterminowo.

Aby nie ulec pokusie i rzeczywiście się jej trzymać, spisałem wszystkie przypadki, kiedy przegrywałem z wewnętrznym głodomorem i przygotowałem odpowiednie przeciwdziałania. Nie na każdą ewentualność udało mi się znaleźć odpowiedź, ale jestem pewien, że prędzej czy później coś wymyślę.

Nie chcę Ci przedstawiać tej mapy myśli, dopóki sam nie przekonam się o skuteczności moich pomysłów. Jeśli mam rację, będę więcej niż szczęśliwy, mogąc się z Tobą podzielić.

Moje postępy będę monitorował poprzez regularne ważenie oraz zwiększanie intensywności treningów. Plan mam ambitny, ale jestem przekonany, że w takich ramach czasowych uda mi się go zrealizować.

Trzymaj za mnie kciuki i zaglądaj na moje Instastories, jeśli chcesz być na bieżąco. Albo mnie wesprzeć 😉

W końcu pozbędę się tego węgielka. Raz na zawsze!

Czuwaj!
Peła

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Groźny Oboźny

Jak świat światem,  czyli przynajmniej od '79 roku, na obozy, biwaki, zimowiska itp. w kadrze jeżdżą zwykle trzy osoby. W tej liczbie: komendant, zastępca komendanta ds. programowych (czyt. programowiec, zdrobniale: programówka) oraz zastępca komendanta ds. organizacyjnych (tj. oboźny). I to ostatniej z tych funkcji chciałem poświęcić ten wpis, jako że zwyczajowo jest to najgłośniejsza i najbardziej widoczna osoba z całego obozu (będę pisał obóz, ale oczywiście na myśli mam również wszystkie pozostałe formy wyjazdów). Na początek powiedzmy sobie  co należy do obowiązków oboźnego? Uniwersalna prawda jest taka, że do jego obowiązków należy wszystko to, co ustali z komendantem i programowcem i jeżeli ustalą sobie, że to programówka będzie stawiać bramę i sprawdzać porządki - ich sprawa. Moja prawda jest taka, że u nas oboźny zawsze zajmował się takimi rzeczami: pionierka (brama, ogrodzenie, prycze) sprzęt pi...

Po co mi opiekun próby na stopień?

Od kilku lat jestem członkiem Kapituły stopni przy szczepie Skrzydło i zdarzało się, że harcerze realizowali próby bez opiekuna. Zdarzało, czyli było ich dwóch czy trzech. Po tych pionierskich eksperymentach absolutnie wykluczyliśmy taką możliwość, jako że w każdym z tych przypadków dochodziło do nieporozumień i niepotrzebnych napięć. Kim jest opiekun próby na stopień? Jak sama nazwa wskazuje: to harcerz, który powinien się nami zaopiekować, kiedy otwieramy próbę na stopień. Co ważne, musi posiadać przynajmniej taki stopień, jaki chcielibyśmy zdobyć. Pisząc "zaopiekować się" mam na myśli full service, a szczegóły znajdziecie w poniższej liście 16 powodów, które pokazują, jak ważna jest to funkcja i jakie cechy powinien mieć dobry opiekun. Jaki jest i co robi dobry opiekun? Jest bardziej doświadczonym harcerzem    Chcemy otworzyć próbę na stopień, który on już zdobył. Siłą rzeczy musiał więcej od nas zrobić i widzieć, a mogą to być bardzo ...

Biją na larum!

Po wielu dniach jazdy, siodło stało się narzędziem tortur. Marzysz o dniu, w którym w końcu z niego zsiądziesz. Powstrzymuje Cię jedynie myśl, że po zpieszeniu staniesz się zwyczajnym siepaczem, którego los jest zależny wyłącznie od kaprysu Jaśnie Oświeconego Marszałka Polnego. Wiesz, że Twój wierzchowiec daje Ci choć odrobinę wolności. Pozwala, byś szybciej reagował na ciągle zmieniających się polach bitew i zwiększa szanse na wyniesienie z nich głowy. O świcie zaczęli bić na larum. Jak co dzień. Już prawie udało Ci się przywyknąć do tego, żeby nawet spać w pancerzu, więc błyskawicznie stawiłeś się na pierwszej linii. Wszystko wyćwiczone zgodnie z rozkazami. Teraz stoisz w szeregu, strzemię w strzemię z towarzyszami niedoli. Lęk łapie Twoje serce w stalowe szpony na sam widok gigantycznej armii, która zbiera się naprzeciw. Za tobą trwa zamieszanie - to piechota próbuje ustawić się w choćby jako takim...

7 powodów, przez które nie otwieramy prób na stopnie

- To jak, kiedy otwierasz próbę? - Eeeee, no... Eeeee... Nie wiem? Ile razy uczestniczyliście w rozmowie, która tak się zaczynała? Poza tym, że jestem zastępcą komendanta szczepu, pełnię jednocześnie funkcję przewodniczącego Kapituły Stopni Harcerskich i Wędrowniczych. Przez lata jej funkcjonowania kilkakrotnie zmieniały się zasady naszego funkcjonowania, kiedy próbowaliśmy dostosować się do potrzeb i oczekiwań harcerzy z naszego szczepu. Jak to wygląda obecnie? W skrócie:  działamy zgodnie z uchwalonym przez nas regulaminem spotykamy się regularnie, co miesiąc stopnie na próby starszoharcerskie i wędrownicze otwierane i zamykane są na kapitule próby harcerskie od początku do końca realizowane są w drużynach, natomiast w trosce o wysoką jakość prób drużynowi przesyłają nam raport z zamkniętych prób i w razie potrzeby konsultujemy z nimi sposób prowadzenia kolejnych harcerzy Czy jest t...